-
Nadrzędna kategoria: Aktualności
-
Opublikowano: 30 maj 2020
-
Poprawiono: 30 maj 2020
-
30 Maj 2020
-
Odsłony: 8158
(Artykuł przeczytasz w 1 - 2 minut)
Zamknięci razem z pacjentami. Pracują i żyją na swoich oddziałach. Zamknięci na kwarantannie z związku z wykryciem wirusa u kilku osób muszą na swoich oddziałach mieszkać do czasu otrzymania wyników testów. W ten sposób żyje na trzech oddziałach szpitala przy ulicy Lompy łącznie 18 osób personelu.
Rodziny dostarczają posiłki, ubrania. Mają także zapewnione szpitalne wyżywienie i dostarczane jest im to, co potrzeba. Ale przebywając w zamknięciu trudno jest wytrzymać bez odrobiny urozmaicenia. Zjadłoby się coś innego, niż szpitalne jedzenie. Coś z ulubionej restauracji. Taka odskocznia od wielogodzinnej pracy i jednocześnie życia na swoim oddziale.
To tylko jedno małe marzenie tychże osób. Resztę ich potrzeb i wsparcie zapewnia rodzina i szpital.
Od czasu, gdy w czwartek, jako pierwsi poinformowaliśmy o wykryciu wirusa, nie ma kontaktu ze strony szefostwa szpitala. Nie było telefonu z choćby z bieżącą informacją. A my wiemy niemal wszystko co tam się dzieje. O tym, jak, tak jak w poprzednim przypadku sprzed kilku tygodni, zakazano mówić na zewnątrz o fakcie zakażenia. Bo ucierpi wizerunek szpitala. Nie tędy droga, Panie Dyrektorze. Ukrywanie faktu zakażenia i ryzyka transmisji wirusa może zostać uznane za narażanie życia i zdrowia osób postronnych. W czasie pandemii należałoby oczekiwać transparentności i udzielania informacji a nie udawania, że się nie słyszy dzwoniącego telefonu.
Nie, nie szczujemy, jak to pisano w komentarzach, na biały personel. Wiemy z rozmów z tymi ludźmi, jak dużo wysiłku, wyrzeczeń przyniosła praca tymże niedocenionym przez rząd ludziom - lekarzom, pielęgniarkom, salowym i wielu innym pracownikom szpitali. W czwartek, gdy pisaliśmy o wykryciu wirusa nawet nie przyszło nam to na myśl. Poddawaliśmy pod zastanowienie możliwość rozprzestrzenienia się wirusa w małym miasteczku, jakim są Głuchołazy, przez nieświadom nosicielstwa personel szpitala. Nieświadom, ale nie z własnej winy. Bo testom poddano tych ludzi dopiero, gdy zakażenie wirusem wśród personelu ujrzało światło dzienne. Dlaczego pobliski szpital MSWiA, który de facto stał się szpitalem zakaźnym mógł dużo wcześniej zorganizować pracę i zadbać o bezpieczeństwo personelu. Jak to możliwe, że ten szpital w niedalekim jeszcze czasie sprzed kilku tygodni, jakby przeczuwając, co się stanie, własnymi siłami przygotował procedury medyczne i zabezpieczenia, zadbał o zmiany w swojej infrastrukturze na czas pandemii.
Dobry artykuł!3
Nie lubię3