-
Nadrzędna kategoria: Aktualności
-
Opublikowano: 29 lipiec 2017
-
Poprawiono: 03 sierpień 2017
-
29 Lip 2017
-
Odsłony: 50662
(Artykuł przeczytasz w 2 - 3 minut)

Nie tak miało być. To niemożliwe. Dlaczego? Człowiek o złotym sercu - mówią byli pacjenci. Niósł wiele pomocy. Już tego nie zrobi. Dziś w nocy, pełniąc dyżur w Prudniku zmarł znany i ceniony w Głuchołazach lekarz - Dr. Zalewski. Człowiek o wielkim sercu, wielkim zaangażowaniu i pogodzie ducha. Miał 59 lat i jeszcze tyle mógł wnieść w zdrowie i życie pacjentów. Odszedł, nawet nie usłyszawszy podziękowań od wielu, wielu ludzi, którym pomógł. Nie zdążyliśmy mu podziękować...
Był zawsze uśmiechnięty. I chyba właśnie dlatego, dzięki pogodzie ducha, otwartości i uśmiechowi zjednywał do siebie pacjenta - nawet tego najmniejszego. Kierownik Pogotowia i lekarz oddziału dziecięcego w Głuchołazach. Oddany ludziom człowiek, który miał siły, by ratować życie: - Pamiętam, jak popołudniu udałam się na oddział pediatryczny z dzieckiem, bo Eskulap był już zamknięty - opowiada jedna z matek wspominająca doktora Zalewskiego jeszcze z czasów, gdy istniał oddział pediatryczny w Głuchołazach. - Doktora długo nie było. Zrobiła się już kolejka. W końcu na oddział wszedł doktor, spocony, zmęczony ale uśmiechnięty. Przepraszał za spóźnienie. Wiedzieliśmy, że reanimował kobietę z zawałem przywiezioną z ulicy Sikorskiego, 3 godziny trwała udana akcja reanimacyjna. Poprosił o cierpliwość - pójdzie się tylko wykąpać, odświeżyć i zaraz przyjmie małych pacjentów.
Doktor Zalewski miał czas dla ludzi. Miał cierpliwość, nawet wtedy, gdy innemu lekarzowi by jej brakło. Miał siły dla pacjenta. Szczególnie dla tego najmniejszego. Często podawał swój prywatny numer telefonu, po to, by móc do niego zadzwonić i się skonsultować. Pocieszał, dawał nadzieję i pomoc zmartwionym stanem dziecka rodzicom, dodawał otuchy. Czy to jeszcze w istniejącym w Głuchołazach oddziale, czy też w Prudniku, gdzie pracował w ostatnim czasie. Już nie będzie do kogo zadzwonić...
Doktor o cudownym sercu. Dawał nadzieję, radość i życie. Pomógł w narodzinach wielu dzieci. Wielu dzieciom też pomógł. Chyba każdy głuchołazianin, który trafił na oddział dziecięcy lub tu się urodził, coś zawdzięcza doktorowi. Zdrowie, nadzieję a być może, życie. Dziś życia brakło dla niego samego. Odszedł w pokoju na dyżurze, o 2 w nocy. W ciszy. Samotnie. Dopiero co wrócił z akcji. Miał zaraz znów jechać do pomocy. Nie pojechał... Znaleźli go koledzy z pogotowia, gdy nie odbierał telefonu z wezwaniem do kolejnego wyjazdu.
Niepowetowana, nieodżałowana strata. Dla ludzi, którym niósł pomoc. Dla dzieci, które go uwielbiały. On kochał dzieci. A one jego kochały. Człowiek, który niósł serce na dłoni i każdemu je okazywał, mimo nawału pracy i obowiązków. Serdeczny, o olbrzymim doświadczeniu medycznym. Życzliwy ludziom... Pomagał, bo takie miał powołanie.
Już nikomu nie pomoże. Odszedł na wieczny dyżur...
Dobry artykuł!17
Nie lubię1