-
Nadrzędna kategoria: Aktualności
-
Opublikowano: 23 luty 2016
-
Poprawiono: 23 luty 2016
-
23 Lut 2016
-
Odsłony: 3254
(Artykuł przeczytasz w 2 - 4 minut)
Spokojna dyskusja z przedstawicielami klubów sportowych po ich wyjściu przerodziła się burzliwą wymianę zdań. Taka też była tuż przed spotkaniem. - Ten rok uważamy za stracony - mówi wiceburmistrz, Roman Sambor o regulaminie finansowania klubów sportowych. Otwarliście puszkę Pandory jeżeli chodzi o ten temat - powiedział radnym. - W tym roku wszystko musi pozostać jak dotychczas, ale musimy ustalić nowy regulamin na nowy rok.
Wiele pretensji odnosi się do finansowania siatkarzy. Przedstawiciele klubów sportowych zgodzili się, że jednym z wykładników wielkości dotacji na klub jest to, czy ten prowadzi szkolenia młodzieży i dzieci. Tu siatkarze byliby poszkodowani, bo nie prowadzą grup młodzieżowych. Nieoficjalne rozmowy, jakie można usłyszeć to pretensje o to, że siatkarze są rozpasani, że środków teoretycznie dostają mało, ale mimo to pieniędzmi nie gospodarują rozsądnie. Mówi się także o tym, że miasto płaci za to, że grupka zawodników, którzy nie załapali się w innych klubach do drużyny przyjeżdżają do Głuchołaz i grają za publiczne pieniądze dla własnej przyjemności. To wszystko przy małej popularności wśród kibiców a drużyna nie jest reprezentacją miasta złożoną z jego mieszkańców tylko opiera się zwoływaniu zawodników na mecz.
A wszystko zaczęło się od stwierdzenia Andrzeja Tokarza, że klub płaci zawodnikom. To zabolało radnych I. Sułka i J. Wojnarowskiego - którzy zaczęli z tego robić szum, także medialny, a tematem którego stało się dodatkowo twierdzenie, jakoby burmistrz miał zamiar obciąć połowę środków finansowych. To oczywiście nie było prawdą - chodziło o to, że podzielono pieniądze na 2 półrocza. Ale i tak zaczęło się obruszenie siatkarzy, że im ktoś chce zabrać.
Na potwierdzenie słów, że klub płaci zawodnikom, Andrzej Tokarz przedstawił dokumenty. Były to rachunki za dojazdy prywatnymi autami na treningi do Głuchołaz i na mecze. W sumie te koszty wynoszą od kilkunastu do nawet 46 tysięcy. Trudno tu mówić o niepłaceniu zawodnikom, którzy jednak otrzymują pieniądze. Na spotkaniu przewodniczący komisji budżetu, Adam Łabaza, wyliczył dokładnie, że to są duże koszty, a niektórzy zawodniczy pobrali w przeciągu 4 miesięcy nawet 5 tysięcy zwrotu za dojazdy. Tym większy jest kontrast wobec pozostałych klubów sportowych w Głuchołazach, których zawodnicy grają dla przyjemności, satysfakcji, z pasji do swojej dyscypliny sportowej. Jest jeszcze aspekt promowania miasta, a to jeden z kolejnych, ważniejszych punktów w rozdawaniu pieniędzy na kluby:
- Tu nie ma żadnych dobrych rozwiązań. A takie należałoby wprowadzić. Dobrym przykładem jest Nysa, gdzie klub siatkarski ma płacone za promocję miasta - mówi Andrzej Tokarz, przewodniczący komisji Sportu. Tu powinna zostać podpisana umowa z UMiG, że klub promuje gminę przykładowo bannerami, które siatkarze zabierają ze sobą na wyjazdy.
Wiele innych gorzkich słów można było usłyszeć jeszcze wcześniej podczas nieformalnych rozmów. Klub mieszał się w politykę - tu mowa o koszulkach jednego z kandydatów na burmistrza noszone w czasie meczu w czasie kampanii samorządowej - za pieniądze gminy klub promował kandydata na burmistrza. Gdy zwrócono działaczom na to uwagę - koszulki zniknęły. Jednak najważniejsze są pieniądze - a te są rozliczane na innych zasadach. Nawet regulamin dotowania klubów sportowych mówi w punkcie 13, że niektóre zapisy regulaminu nie dotyczą klubu siatkarskiego. Na wczorajszym spotkaniu nawet szef GOSiR-u wrzucił kilka kamyczków do ogródka siatkarzy - o bałagan, jaki wprowadzają w harmonogramie pracy hali. Bo wynajęli halę, a pojechali sobie na zgrupowanie za granicę. A ktoś inny na tą halę czekał.
Pieniędzy dla klubów ciągle będzie mało - choćby nie wiadomo, jak wielkie to były dotacje. Tylko że według obliczeń siatkarze mogliby utrzymać się za identyczną kwotę, jaką otrzymują przykładowo piłkarze - ok. 28 tysięcy, gdyby nie finansowanie dojazdów zawodników. Inne kluby, które inwestują w młodych szkoląc ich a potem wcielając w szeregi drużyn potrafią za tą kwotę się utrzymać. A to, jak dużo czasu, pracy i pieniędzy włożono w dzieci i młodzież naszych szkół było widoczne podczas wręczania stypendiów sportowych. A drużyna siatkarzy oprócz przydzielonej według regulaminu kwoty 30 tysięcy otrzymują jeszcze dzięki głosom radnych kolejne 30 tysięcy. Tylko za grę w lidze.
My nie mówimy o tym, że jesteśmy wrogami siatkówki - mówi przewodniczący komisji Turystyki, Sportu i Bezpieczeństwa Publicznego, Andrzej Tokarz. - Tak samo Burmistrz, który wcale nie ma zamiaru zabierać siatkarzom - wbrew temu, co się mówi. Ale finansować trzeba sprawiedliwie, według potrzeb i zasług. - Rodzi się pytanie, czy ci siatkarze są nam potrzebni? Czy nas stać na nich? A co będzie, jeżeli spadną do IIi ligi, do czego jest już blisko? W przyszłym roku prawdopodobne jest, że zacznie obowiązywać nowy regulamin, który, o ile tak zostanie uchwalony - zacznie sprawiedliwie rozdzielać środki, bez dzielenia na gorszych i lepszych. I co wtedy?
Dobry artykuł!0
Nie lubię0