-
Opublikowano: 07 wrzesień 2019
-
Odsłony: 2313
(Artykuł przeczytasz w 2 - 3 minut)
Kobiety, nastolatki, które nie chcą lub nie mogą z różnych przyczyn po porodzie sprawować opieki nad swoim nowo narodzonym dzieckiem posiadają alternatywę pozostawienia noworodka w tak zwanym oknie życia. To naprawdę lepsza koncepcja niż w akcie desperacji podjąć decyzję o porzuceniu dziecka nie odczuwając żadnych skrupułów. Niestety dość często słyszymy o znalezieniu noworodka na śmietniku, piwnicy, lub w innym miejscu, gdzie zagrożone jest jego życie z powodu wychłodzenia, głodu. Aby uniknąć śmierci tych bezbronnych istotek powstały okna życia. Intencją inicjatora papieża Innocentego III było ocalenie od śmierci nowo narodzonych.
Okna znajdują się w domach samotnej matki, lub zakonach. Jest to dostosowane miejsce do umieszczenia dziecka – odpowiednia wentylacja, ogrzewanie. Dziecko nie przebywa w tym inkubatorze długiego czasu, ponieważ otwarcie okienka powoduje włączenie alarmu, który słyszany jest przez osoby będące w tej placówce. Administracja powiadamia pogotowie i karetka zabiera dziecko do szpitala. Po badaniach umiejscawiane jest w pogotowiu rodzinnym. Powiadamiany jest również sąd rodzinny, który zajmie się adopcją. Wszystko odbywa się anonimowo i rodzice nie mają obowiązku motywować, uzasadniać swojej decyzji.
Można przytoczyć wiele przykładów świadczących, że są kobiety, które nie mają możliwości, lub po prostu nie chcą wychowywać swojego dziecka i decydują się na opcję pozostawienia noworodka w oknie życia. Jeden z przykładów o których słyszałam wywarł na mnie ogromne wrażenie i utrwalił się w mojej pamięci.
Kobieta będąca w związku małżeńskim z mężczyzną nadużywającym alkoholu właśnie została poinformowana przez lekarza ginekologa, że jest w drugim miesiącu ciąży. Niestety nie odczuwała ukontentowania, entuzjazmu, a wręcz przeciwnie - ogarnęło ją uczucie frustracji, rozgoryczenia. Te pejoratywne uczucia wywoływała świadomość, że mąż, którego poinformuje o ciąży zbulwersuje się i doprowadzi do kolejnej scysji.
Niestety nie pomyliła się. Po oznajmieniu, że jest w odmiennym stanie mąż wpadł w furię. Wszczął straszną awanturę. Próbował wywrzeć na niej presję, aby dokonała aborcji. Jej racjonalne argumenty żeby utrzymać ciążę i urodzić to dzieciątko spotkały się z dezaprobatą. Jej próba wyperswadowania jego absurdalnego pomysłu zakończyły się impertynenckimi, aroganckimi epitetami i wyzwiskami. Wszelkie podejmowane zamierzenia nawiązania konwersacji kończyły się fiaskiem. Pomimo odczuwanego strachu zaczęła głośno oponować, kwestionować jego decyzję. Wyrażała w ten sposób sprzeciw, dezaprobatę, cierpienie.
Ten Incydent skłonił ją do refleksji. Doszła do konkluzji, że to również jej dziecko i ma pełne prawo do podejmowania decyzji. Zaczęła ignorować obiekcje człowieka, który chciał zabić ich dziecko. Utwierdziła się w przekonaniu, że jest to człowiek pozbawiony nie tylko empatii, ale jakichkolwiek pozytywnych uczuć.
Podjęła postanowienie, że nie podda się i będzie walczyć, aby uchronić ciążę. Po porodzie niestety będzie zmuszona oddać dziecko do adopcji, ale na pewno nie przyczyni się do śmierci tego dzieciątka. Niestety w tym domu nie istniała opcja wychowania tego maleństwa. Notoryczne libacje, popijawy jej partnera uniemożliwiają normalną opiekę nad dzieckiem. Po jego licznych ekscesach policja niejednokrotnie interweniowała. Takie sytuacje nie były incydentalne. W tej opresji, w której się znajdowała przyjaciele okazali się jej sprzymierzeńcami i zadeklarowali pomoc do momentu narodzin.
Po upływie trudnych dziewięciu miesięcy zaniosła chłopca do okna życia. Żywiła nadzieję, wierzyła, że jej dziecina dzięki temu rozwiązaniu odnajdzie prawdziwy dom i ludzi, którzy przyjmą je pod swoje skrzydła. Obdarzą je miłością i otoczą troską. Z jej aspektu to było najbardziej adekwatne rozwiązanie. Miała słuszną rację. Postąpiła w najkorzystniejszy sposób dla dobra dziecka.
Foto: Pixabay
Dobry artykuł!0
Nie lubię0