-
Opublikowano: 13 luty 2019
-
Odsłony: 1516
(Artykuł przeczytasz w 2 - 4 minut)
Postarajmy się przeanalizować zagadnienie dotyczące pieniędzy. Nasuwa się pytanie, które skłania do refleksji: czy pieniądze dają szczęście i czy spoglądamy na życie przez ich pryzmat? Ludzie starając się udzielić odpowiedzi na to nurtujące pytanie wpadają w zakłopotanie, konsternację. Przypuszczam, że każdy z nas zadeklarowałby, że najwyższą wartością jest zdrowie, miłość, rodzina a w późniejszej kolejności pieniądze.
Ewidentnie, bezsprzecznie są one niezbędne do normalnej egzystencji: zakup pożywienia, opłaty, itp. Nie ma możliwości funkcjonować bez nich. Dzięki ich posiadaniu mamy perspektywy realizacji własnych celów, aspiracji, marzeń. Newralgiczne jest, że zapewniają stabilizację finansową i związany z tym spokój wewnętrzny. Intrygujące jest jednak pytania: czy są one najważniejsze?
Rozróżniamy różne grup osób, które interpretują to w odrębny sposób. Następuje podział na ludzi, którzy w pogoni za intratnym, lukratywnym stanowiskiem i związanym z tym wynagrodzeniem, gratyfikacją, honorarium zapominają o rodzinie. Zaniedbują obowiązki wobec domu, członków rodziny. Wręczają kolejne kosztowne prezenty, w intencji aby się usprawiedliwić, zneutralizować skrupuły i zrekompensować kolejną nieobecność w domu. Bagatelizują, lekceważą potrzeby najbliższych. Poczucie bliskości, oraz wspólne spontaniczne i kreatywne spędzenia czasu pozostaje bez szans na urzeczywistnienie, zrealizowanie. Jest to wręcz abstrakcyjne. Najważniejsza jest praca, która przynosi profity. Zaangażowanie w pracę izoluje tego człowieka od społeczeństwa. Następuje wyeliminowanie z własnego życia pasji, zamiłowań.
Odczuwają balast wiążący się z nadmiarem zadań do spełnienia. Jednak absencja z powodu choroby jest dla nich irracjonalna i nieziszczalna. Rezygnacja z urlopu, notoryczne zabieranie do domu obowiązków związanych z wykonywaną profesją oraz sporadyczny lub całkowity brak kontaktu z przyjaciółmi kosztem pracy to symptomy pracoholizmu. Pracoholik czyli inaczej mówiąc pasjonat pracy wciąż jest rozgoryczony i rozczarowany. Wciąż dąży do perfekcji oraz diametralnej poprawy pozycji społecznej i warunków życia. Najlepszą opcją jest praca po godzinach i kontrolowanie stanu konta. Kolejne cyferki na koncie dodają satysfakcji, ukontentowania oraz motywacji do dalszych działań. Faktycznie z entuzjazmem obserwuje saldo konta. Nie posiada świadomości, że najbliżsi z którymi od dawna już nie żyje w komitywie potrzebują jego bliskości. Żadne drogie prezenty nie zastąpią serdecznych stosunków, ciepła, miłości. Wówczas często dochodzi do rozpadu związku, rodziny. Okazuje się, że zaślepienie pracą doprowadza do autodestrukcji uzależnionego i jego bliskich. Pracoholik jednak nie widzi w takim postępowaniu niczego kuriozalnego i często na tym tle dochodzi do scysji, kontrowersji z osobami, które starają się uświadomić, że to jest wręcz obsesją. Ogromny wpływ ma siła perswazji, która umożliwia uzmysłowienie istnienia poważnego problemu. Jednak zakończenie wygląda w wielu przypadkach analogicznie jak przy innych uzależnieniach, nawykach czyli składanie nic nie znaczących deklaracji o podjęciu terapii i diametralnej zmianie postępowania, oraz dotychczasowego trybu życia. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich osób, które borykają się z tym szkodliwym przyzwyczajeniem.
Kolejnym przedstawicielem grupy uwielbiającej pławienie się w bogactwie, luksusie to jest człowiek określany mianem dorobkiewicza, parweniusza. To zdeterminowana osoba, która dla zdobycia majątku i to niestety nie zawsze poprzez żmudną pracę nawiązuje liczne koneksje, protekcje z wpływowymi ludźmi. Dzięki tym znajomościom uzyskuje niezbędną wiedzę dotyczącą zdobywania pieniędzy z prowadzenia rozmaitych często nielegalnych inwestycji.
Taka osoba często pozbawiona jest empatii, altruizmu i wykorzystuje innych do pomnażania własnych dóbr materialnych. Poniżaniem, znieważaniem, obelgami zmusza do wykonywania pracy. Poddani mu ludzie bywają pod presją i przyjmują impertynencje, arogancje. Tolerują brak poszanowania w obawie przed utratą pracy. Często wykonują pracę w niemal niewolniczym kieracie, aby zaspokoić newralgiczne potrzeby bliskich. Niestety często dochodzi do incydentów, że ludzie nie otrzymują wynagrodzenia przez wiele tygodni. A pracodawca z cynizmem podchodzi do kwestii, że pracownicy znajdują się w opresji finansowej. Ignoruje, trywializuje potrzeby ludzi, którzy pracują na niego i dla niego. Deprecjonuje zasługi swoich podwładnych. Z tej przyczyny rodzą się animozje wobec przełożonego.
Reasumując: Ludzie patrzący na świat przez pryzmat pieniądza nie dostrzegają lub nie chcą zauważać ludzi żyjących w niedostatku. Są zaabsorbowani własnymi potrzebami. Osobom, w których życiu doszło do poważnych perturbacji finansowych niestety nie udzielą pomocy i nie wyciągną pomocnej dłoni. Sporadycznie biorą udział w akcjach charytatywnych Można odnieść wrażenie, że krezus inaczej mówiąc bogacz dyskryminuje biedniejszych. Postrzega siebie za lepszego i pragnie się wyróżnić na tle skromniej egzystujących. Dystansuje się od uboższych. Z pogardą podchodzi do ludzi nie wywodzących się z elity. Odznacza się nonszalancją i wyniosłością. Jest to postępowanie niezgodne z etyką, moralnością. Oczywiście powinnam wspomnieć, że nie dotyczy to wszystkich zamożniejszych. I całe szczęście.
Pamiętajmy, że za pieniądze nie kupimy miłości i przyjaźni
Foto: Pixabay
Dobry artykuł!0
Nie lubię0