Drukuj
(Artykuł przeczytasz w 4 - 7 minut)

qr code mobilnemini androidGlucholazyonline.com.pl w Twoim smartfonie!

Masz dla nas temat? Wyślij foto i opis poprzez aplikację mobilną. To najszybszy sposób na dotarcie do czytelników.

Najnowsze wiadomości i informacje o mieście w jednej aplikacji!

Aplikację na smartfony z systemem Android pobierzesz tutaj.




Przeczytano 0%

10422135 1011436115562902 7693361331610363155 n copyROZDZIAŁ 4/13



Jak każde młode małżeństwo - miało wzloty i upadki. Prowadzili życie oparte na pracy i przyjemnościach. Mieli dobrych przyjaciół, sąsiadów już o nich nadmieniałam, byli to Kazia i Stanisław Olszewski, Wilczkowie, Skopnikowie i Zasadowie. Wszyscy Oni utrzymywali dobry ze sobą kontakt. Byli pracowitymi i wesołymi ludźmi, spotykali się u siebie w domach, przy okazji Imienin, urodzin, narodzin i innych miłych okazji. Pewnego razu listonosz przyniósł Urzędowy list, a w nim wezwanie do Magistratu (ówczesny Urząd Miasta). Ubrała się więc Gienia stosownie do sytuacji i wezwana do Magistratu, do Starosty Miasta (ówczesny Burmistrz)poszła na rozmowę. Bardzo zapamiętała ten dzień, duży pokój z równie dużym biurkiem, pod nim leżący duży, rasowy pies. Za biurkiem urzędnik z miną ważniaka, oschłym wyrazem twarzy, spojrzeniem nieprzyjaznym.


11902246 1011431372230043 5223005371344075929 n- Otóż- rozpoczyna urzędowo-moja Pani, chodzi o pani dom! 
-Podjęliśmy decyzje, iż w pani domu założymy przedszkole potrzebne dla naszych mieszkańców a dla pani znajdziemy inny dom. 
Na to Gienia:
-Szanowny Panie ! 
Wstała wyprostowana, pierś do przodu, brzuch wciągnięty z nogami w postawie na baczność po wojskowemu:
-Czy Pan walczył na wojnie ramie w ramie jak JA?!
-Chyba Pan nie wie, z kim ma Pan do czynienia!
-Jestem osobą wojskową, zasłużoną z medalami i nie po to walczyłam, broniłam tej ziemi, aby taki jak Pan teraz mówił mi takie rzeczy i kazał mi się wyprowadzać w jakieś pokątne miejsce, czy Pan tak jak ja ramie w ramie walczył o wolność?
-Nigdy na to się nie zgodzę i na to nie pozwolę!!! 
-Dom otrzymałam zasłużenie i nie dam go sobie odebrać i niech Pan da sobie ze mną spokój !!!
Gienia podejrzewała iż chcą jej zabrać dom by komuś znajomemu go przekazać.

  11892004 1011431208896726 9098671815450874324 n

Życie dwojga kochających się ludzi musi i powinno dać owoc i długo nie musieli na to szczęście czekać. W 1949 roku, 11 listopada urodził się im syn pierworodny. Chłopczyk bardzo ładny o ciemnych oczkach, ciemnych włosach, niezbyt duży, ale zdrowy i szybko nabierał na wadze. Szczęśliwy tatuś nie ukrywa uczuć, w każdej wolnej chwili nosi synka na rekach po pięknym ogrodzie.
Nawet udokumentował tą chwilę wzywając fotografa na swoją posesję.
Życie ich trojga nabrało sensu. Dziecko wnosi do rodziny dużo radości, potrzeby służenia drugiej osobie, poczucie obowiązku i zabezpieczenia rodzinie bezpieczeństwa a najważniejsze to łączy ludzi! Rodzicami chrzestnymi byli Pan Wilczek i Pani Kubicka. Dziecko zostało ochrzczone w kościele, nadano mu imię Kazimierz. 
Ledwo Kaziu zaczął chodzić, Gienia oznajmia mężowi, że jest ponownie w ciąży.


I tak w 1951 r. 9 listopada (równe 2 lata później) rodzi się drugi syn. Chłopczyk nie mniej urodziwy, najważniejsze, że zdrowy. No, rodzinka w pełni. Zadowolony tatuś, zadowolona mama, cóż do szczęścia więcej potrzeba. Na chrzcie nadano mu imię Andrzej a jego rodzicami chrzestnymi zostali Pan Skopiuk i Pani Wilczkowa. 
Chrzciny obaj synowie mieli na miarę czasów dość huczne. Gienia zabiła świniaka, za pomocą Pana Zasady zrobiła dobre wyroby, jak szynkę, kaszankę, salceson, mięso podsmażone z przyprawami zagotowała w słoiki, miało smak konserwy, było tak dobre.
Nie mogło zabraknąć dobrej wiśniówki, którą Gienia robiła każdego roku ze swych wiśni pięknie dojrzewających w jej sadzie. Nie ominęły choroby dzieciaczków, Kaziu przebył groźna chorobę jaka była SZKARLATYNA! I Gieni też dało w skórę, otóż miała silne zapalenie piersi, musiała leżeć w szpitalu, pierś jej przecięli i włożyli dreny przy tym miała silną gorączkę.


Życie pomału płynie swoim nie przymuszonym torem. Dzieciaczki rosną, rozrabiają, jak na synów przystało.
Gienia nieustannie ma kontakt z siostrą Adelą. Mieszkają teraz w Warszawie na ul. Tureckiej 2 m. 5.
General Zawadzki został PRZEWODNICZĄCYM RADY PAŃSTWA i wszyscy bliscy jemu przenieśli się z nim do Warszawy.
Adelcia prawie każdego roku latem przyjeżdżała do Głuchołaz z dzieciaczkami, z córeczką Irenką i synkiem Aleksandrem. Pobyt u siostry bardzo sobie chwaliła, dla jej dzieci był istnym rajem, pili dobre, świeże mleko, jedli świeże, prosto od kur jajka, zrywali owoce prosto z drzew. 
Adelcia i mąż Gieni bardzo się lubili, nigdy między nimi nie było jakiś nieporozumień, więc wszyscy dobrze ze sobą się czuli. Mąż Adelci na imię miał też Antoni, to uzgodnili, że mąż Gieni to Tolek a mąż Adelci to Antoś, tak się przyjęło i zostało na zawsze.


11949270 1011431082230072 1875037232306732951 nPraca Antoniego i praca Gieni w domu nie dawały zbyt dużych korzyści materialnych, zarobki nie były duże a Gieni pieniążki zarobione ze sprzedaży mleka szybko łatały dziurę w skromnym budżecie domowym.
Antoni pracował w fabryce, do której dojeżdżali pracownicy z odległych wiosek. Gierałcice to wioska leżąca 4,5 km od Głuchołaz. Pracujący z Antonim w fabryce kolega, Bronisław Skawinski, któregoś dnia przy śniadaniu błagalnym głosem rzekł: 
- „Ty Tolek masz duży dom, może porozmawiałbyś z swoją żoną i wynajęlibyście nam pokój na parę miesięcy, góra jeden rok. My z żoną mamy pieniądze wpłacone do Spółdzielni Mieszkaniowej i najdalej za rok dostaniemy swoje mieszkanie, wiesz nam oboje z żoną trudno tak dojeżdżać do pracy tyle kilometrów! A Tobie i Twojej żonie wpadnie trochę grosza do kieszeni.

- Proszę Cię bardzo z całego serca, porozmawiaj z żoną na ten temat. 
-Dobrze - odpowiedział Antoni - ale niczego nie obiecuje, my też mamy dwoje dzieci i musimy z żoną to przemyśleć.
Po rozmowie z Gienią na temat wynajęcia mieszkania Antoni dał koledze odpowiedź.
-Słuchaj Bronek - mówi Antoni - żona zgodziła się wynająć wam mieszkanie na pierwszym pietrze, jest tam pokój z kuchnią i możecie się wprowadzić na parę miesięcy.
Tak też się stało i lokatorzy szybko wprowadzili się do domu Gieni i Antoniego. Mieszkanie na górze Gienia już wcześniej wynajmowała. Lokatorzy bez pytania wchodzili do sadu i zrywali owoce. Któregoś razu, któraś z lokatorek siedziała na drzewie czereśni.
Antoni podszedł i krzyczy:
-złaź z tego drzewa natychmiast!
Ona - nie zejdę.
Na to Antoni- bo zetnę gałąź, na której stoisz, w ręku trzymał piłę do drzewa - ta, przestraszona zeszła.
Kazik Bereszko z żoną i pewna pani co rąbała podłogę kawałek po kawałku aby rozpalić w piecu naprzykrzyli się Gieni, tak więc, nadeszła kolej na następnych lokatorów, czy równie przynoszących strapienie? 


11951866 1011439028895944 6623686432269883938 nCzas płynął, syn Kazimierz ma już 7 lat, syn Andrzej 5 lat. Gienia coraz częściej rozmawia ze swoim mężem o tym, że bardzo chciałaby pracować, jak jej koleżanki, w fabryce lub jakiejś kuchni, gdzie zarabiałaby swoje pieniądze. Stałaby się osobą niezależną a najbardziej cieszyło ją to, że byłaby między ludźmi, bo praca w domu była już tak monotonna i uciążliwa. Jej koleżanka, Kazia Olszewska pracowała w dużej restauracji „Leśna” jako bufetowa, mąż jej pracował w Nysie, w dużej fabryce ZUP. Wilczkowie też oboje pracowali w fabryce rękawiczek „RENIFER”. Prace domowe dzielili sprawiedliwie, jak ona pracowała na popołudnie od 14 godz. do 22 to mąż jej zajmował się domem, dziećmi, praniem, gotowaniem. 


Gieni podobało się takie życie, patrzyła na swoich bliskich znajomych z małą zazdrością i zachwytem. Też tak by chciała. Temat jej pracy był coraz częściej poruszany w jej domu. Co postanowiła tak i uczyniła. Gienia podjęła pracę w fabryce rękawiczek. Szyła skórkowe rękawiczki a właściwie to wszywała kliny miedzy palcami w rękawiczkach. Praca na akord, ale z Gieni charakterem, temperamentem nie trzeba było długo czekać na efekt, szybko stała się tzw. przodownica pracy. Koleżanki w pracy patrzyły na nią z podziwem, mówiły do niej „Gienia po co Ty chodzisz do tej pracy, zostawiłaś na pastwę losu taki dom, taki ogród, tyle pola wokół domu i co z tym teraz będzie, przecież mąż Twój pracuje, jak sobie poradzicie? Tutaj zarobisz parę groszy a w domu stracisz dużo więcej.

Nie było dane długo popracować jej w fabryce , otóż problem rozwiązał się sam. Gienia jest przy nadziei (słowo obecnie w ogóle nie używane), czyli w ciąży. Długo nie mogła tego stanu utrzymywać w tajemnicy. Brzuszek nabierał właściwych wymiarów, Gienia jednym słowem kwitła. 
Koleżanki szybko zorientowały się.  - No Gienia, masz już dwóch synków to pora na córeczkę!  - mówiły.

 

Autor: Danuta Laszewicz

12028966 1025195467520300 211913315 n

Udostępnij i polub nas!

Polub w FacebookPolub w Google PlusPolub w TwitterPolub w LinkedIn


0 Nie lubię0