-
Nadrzędna kategoria: Aktualności
-
Opublikowano: 02 luty 2017
-
Poprawiono: 02 luty 2017
-
02 Lut 2017
-
Odsłony: 4760
(Artykuł przeczytasz w 6 - 11 minut)
Nie udało się wczoraj dojść do porozumienia w sprawie szkół w gminie. Kilkugodzinne spotkanie komisji edukacji, na którym obecni byli także dyrektorzy i nauczyciele szkół podstawowych oraz gimnazjalnych obfitowało w bezcelowe dywagacje i rozważania, a nie wnosiły nic konkretnego w dyskusję.
Wprowadzono do rozmowy koncepcje na przyszłe szkoły podstawowe, albo to będą 2 szkoły podstawowe albo 3 takie podstawówki. To są najbardziej rozsądne, głosami wielu, koncepcje, które należy dalej przedyskutować i przeanalizować. Weszły także 4 podstawówki: Radny Wanicki upierał się przy 4 szkołach podstawowych, przekształcając obecne gimnazja właśnie w podstawówki. Jednak nie spotkał się ten pomysł z akceptacją innych uważających ją za co najmniej nierozsądną z racji małej ilości uczniów i nadchodzącego niżu demograficznego w gminie. Ale radny trwał przy swoim, co tylko powodowało zbędne, przeciągające się dyskusje. Radny rzucał liczbami, a to zaczęło denerwować nawet kolegę z klubu, Zdzisława Barana, który mocno krytykował radnego.
Z kolei radny Baran był pod wrażeniem obecnego gimnazjum nr1 i bardzo chciał pozostawić tą szkołę jako trzecią szkołę podstawową. Tu z kolei jemu zarzucono, że faworyzuje nauczycieli tej szkoły, i dlaczego kosztem gimnazjum nr 2, czy nie aby tylko dlatego, że po prostu wizytował PG nr 1 a nie PG 2, gdzie nie był gościem i nie widział zmian na lepsze, jakie dokonały się w tej szkole. Dodatkowo radnemu zależy, by gmina miała szkołę na tzw. "zabiałczu". Dopiero pod krytyką komisji radny zmienił zdanie i w jego koncepcji obecne gimnazja powinny zostać przekształcone w podstawówki, czyli znów powrócił zamysł powstania 4 szkół podstawowych.
Ale o czterech szkołach nieco dalej. Teraz o zakładanym pozostawieniu dwóch podstawówek.
Pierwotny pomysł przeniesienia szkoły podstawowej nr 2, o którym pisaliśmy jeszcze nieoficjalnie w sierpniu ubiegłego roku może być problemem. Jak informuje dyrektor tej szkoły, Elżbieta Kozdraś, rodzice uczniów nie są zachwyceni pomysłem przenosin do budynku PG 2. Burmistrz przekonuje, że szkoła dostanie, po remoncie i przystosowaniu, w przeciągu 2-3 lat budynek obecnego Gimnazjum nr 2, który dodatkowo otrzyma termomodernizację za pieniądze unijne i marszałka województwa. W tej termomodernizacji za ok. milion złotych szkoła otrzyma remont dachu, nowe okna, ocieplenie ścian, nowe centralne ogrzewanie. Gmina dodatkowo planuje ogrodzenie terenu i remont boiska wielofunkcyjnego. Przenosiny SP 2 do budynku przy ul. Słowackiego dokonałby się po remoncie i przystosowaniu budynku, a więc szkoła poszła by na "gotowe".
Do obecnej szkoły podstawowej nr2 gmina ma plan na przystosowanie jej na potrzeby Domu Dziennej Opieki, który zostanie sfinansowany z pieniędzy unijnych. Dom Dziennej Opieki pierwotnie miał powstać przy ul. Targowej, a więc na miejscu byłego targowiska. Jednak ta koncepcja upadła - sama lokalizacja jest chybiona jak na potrzeby starszych ludzi. Natomiast taki dom dla seniorów położony w części zdrojowej jest atrakcyjną lokalizacją. Niestety, rewitalizacja i zmiana działalności budynku może być przeprowadzona w budynku podstawówki nr 2 a nie gimnazjum nr 2. Według planu, w dużym budynku położonym przy Al. Jana Pawła powstałby dom dla seniorów, a w małym przedszkole.
Jednak na przenosiny do PG 2 zgody nie wyrażają rodzice dzieci SP 2, którzy szykują się na wojnę z burmistrzem i radnymi. 10 lutego chcą zaprosić do siebie władze i radnych, by przedstawić im argumenty za pozostaniem w obecnych 4 budynkach. Wśród argumentów przedstawianych przez rodziców jest podział szkoły na klasy młodsze i starsze, posiadanie dużej świetlicy z jej ponad 110 uczniami z niej korzystającymi, kuchni wydającej ok. 80 obiadów dla dzieci, bliskość szkoły do CK, GOSiR, plac zabaw przy "małej dwójce", ogrodzony i bezpieczny teren szkoły, przystosowanie szkoły dla niepełnosprawnych oraz duże nakłady finansowe rodziców i sponsorów w modernizacje szkoły i obecność sal dla nauczania indywidualnego. Szkoła ma także duże osiągnięcia naukowe i konkursowe.
Rodzice nie chcą migrować swej szkoły do PG 2, bo wypominają jej na brak zalet obecnej, "swojej" szkoły. Mówią o niedogodności drogi do szkoły - po drodze jest przejazd kolejowy i obawiają się o bezpieczeństwo dzieci, brak placu zabaw i ogrodzenia, brak stołówki, kuchni i świetlicy, ta sama liczba sal lekcyjnych co nie jest atutem do przenosin, niedostosowana sala gimnastyczna i niedostosowane sale do nauczania indywidualnego.
Tyle, że gmina mówi o tym, że to wszystko byłoby zrobione, gdyby podstawówka miałaby się tam przenieść. W szkole nastąpiłyby zmiany mające przystosować ją dla młodszych roczników - nowe łazienki, sale lekcyjne dla mniejszych dzieci, itp. A miejsca jest dosyć, by zmieścić wszystkich uczniów, a także spełnić wszystkie potrzeby podstawówki.
Burmistrz nie nalega za przenosinami. To samo radni. Ale przypomina, by rodzice pomyśleli o mieście a nie o sobie i swoich dzieciach. Co będzie z budynkiem PG2, dla którego nie będzie zastosowania? Dodatkowo SP2 może poważnie ucierpieć w przyszłości - ale o tym za chwilę. Władza mówi także o tym, że nie ma pieniędzy na remonty łącznie 4 budynków szkoły przy Al. Jana Pawła - dużego i małego budynku, sali gimnastycznej i świetlicy. Szansą dla tych budynków jest zmiana jej przeznaczenia i środki finansowe, jakie dostanie gmina z województwa. A brak remontów oznacza coraz większe problemy w szkole, w której co rusz trzeba coś naprawiać i remontować. W rezultacie szkoła będzie cierpieć na niedostatki, gdy tymczasem przy ulicy Słowackiego za pieniądze marszałka i UE (wspomniany milion złotych) dostanie szkołę zmodernizowaną i wyremontowaną.
Jaki będzie rezultat tej walki - zobaczymy być może jeszcze w lutym.
Wróćmy jednak do ogólnych planów na szkoły.
Jest opcja powstania czterech szkół podstawowych. Ta wersja szkolnictwa uchroniła by część nauczycieli przez zwolnieniami. Jednak nie każdy nauczyciel gimnazjum może prowadzić nauczanie początkowe w klasach 1-3. Drugim kontrargumentem jest to, że według ministerstwa, obecne gimnazja mogą przyjmować klasy 1, 4 i 7, bo pozostałe roczniki są wg. ministerstwa nierozerwalnie połączone z ciągiem nauczania i nie można przenosić ucznia do innej klasy i szkoły w klasach 2, 3, 5, 6, 8. W rezultacie w obecnych gimnazjach we wrześniu mogłyby się znaleźć 2 klasy (jednego czy dwóch oddziałów) obecnego, wygaszanego gimnazjum oraz klasy pierwsze, czwarte i siódme szkoły podstawowej. Byłby to niezły, rocznikowy "bajzel". Młodzież z gimnazjum spotykałaby się z sześcio, siedmiolatkami, co nie jest korzystne. Dodatkowo, byłby problem z nauczycielami, bo nauczyciel gimnazjum, o ile nie ma wykształcenia, nie może być nauczycielem klas nauczania początkowego, czyli klas 1-3. Znowu, będzie za dużo nauczycieli w pierwszym roku istnienia takiej, dodatkowej podstawówki, bo klas będzie mniej: ostatnie dwa roczniki gimnazjum i być może, o ile powstaną, 3 klasy (1,4 i 7) podstawówki, co zresztą nie jest pewne.
Powstanie 4 szkół podstawowych wiąże się także z podzieleniem dzieci na 4 szkoły, gdy tymczasem ta grupa dzieci mogłaby się zmieścić w dwóch podstawówkach. A, jak mówi na komisji jej przewodniczący, Mariusz Migała, kołdry nie da się równo rozdzielić: gdy ktoś pociągnie za jeden rożek to drugiemu nie starczy. Podział na 4 podstawówki to także nowe okręgi, czyli rejony miasta przypisane do danej szkoły. Nie ma rejonizacji, ale okręgi powodują przypisywanie dziecka do określonej według okręgu, szkoły.
Tu wracamy do tematu SP2, która przy pozostaniu w obecnym budynku mocno ucierpi w przypadku powstania 4 podstawówek. Jej okręg, z którego dzieci do niej trafiają zostałby mocno ograniczony. To spowoduje że szkoła mocno się "wyludni". Szkole m.inn. zostanie zabrany okręg Konradowa i Os. Tysiąclecia, bo dzieci z tych rejonów trafią do obecnego gimnazjum nr 2 a przyszłej SP3.
A małe klasy i szkoły to problem z finansowaniem. Według ministerstwa, państwo zmieni sposób dotowania szkoły. Obecnie dotowany był uczeń, czyli za każdym uczniem szła pewna kwota pieniędzy z ministerstwa. Po nowemu, pieniądze będą szły do oddziału, czyli klasy, a im ta liczniejsza, tym większe pieniądze szkoła na prowadzenie tejże klasy otrzyma. Limitem, jak się mówi, ma być 15 uczniów w klasie. Poniżej tej liczby szkoła może nie dostać funduszy z ministerstwa. I o ile przy 4 szkołach podstawowych, SP1 sobie poradzi, bo mimo, że jej okręg także zostanie uszczuplony, to są to gęsto zaludnione rejony miasta, to dwójka może mocno ucierpieć - czekać ją będzie niedofinansowanie ze strony ministerstwa i powolny upadek. Ale decyzja będzie należeć do rodziców dzieci uczęszczających do SP 2, którzy na tą chwilę chcą pozostać przy Al. Jana Pawła, bo nie myślą, co będzie dalej ze szkołą, nawet, gdy ich dzieci opuszczą już mury tych budynków - tak mówią osoby z władzy, którym w rozmowie przekazaliśmy opinię rodziców SP 2.
Rodzice SP 2 mogą mieć sojusznika w walce - jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, na przeniesienie szkoły może się nie zgodzić także kurator. Ale to tylko nieoficjalna informacja z województwa opolskiego, gdzie podobno tak już było.
Inną opcją jest dołączenie do obecnych podstawówek dwóch szkół gimnazjum. Tu zaletami jest to, że roczniki starsze, mające w programie nauczania przedmioty takie jak geografia, historia, fizyka, biologia czy chemia może skorzystać, bo będzie uczęszczać do budynków obecnych gimnazjum, gdzie istnieją bogato wyposażone sale specjalistyczne, przystosowane do nauki tychże przedmiotów. Dodatkową zaletą będzie rozdzielenie młodszych roczników i tych starszych co było dużym atutem byłych szkół gimnazjalnych. Ale połączenie to duże problemy. Dyrektor szkoły podstawowej dostanie na swój kark nauczycieli gimnazjum, a jego zastępcą, według ministerstwa ma być obecny dyrektor gimnazjum. Tu mogą rodzić się interpersonalne i osobiste animozje, bo nie każdy z dwóch dyrektorów podstawówki wyobraża sobie współpracę z nowym zastępcą w miejsce tego, którego obecnie posiada, a z którym zapewne dobrze współpracuje z racji tego, że sam go wybrał. Nie będziemy posługiwać się nazwiskami - nie chcemy wywoływać kolejnej wojny w, i tak skłóconym środowisku nauczycieli. Ale o tym była mowa na wczorajszej komisji oświaty.
Dodatkowo, w przypadku połączenia, dyrektor podstawówki będzie musiał dokonać redukcji etatów wśród swoich, obecnych nauczycieli jak i tych, których otrzyma w "prezencie" z gimnazjum. I tu znów wchodzi do szkoły ministerstwo, które w nowych przepisach każe, by dyrektor zwalniał tych nauczycieli, którzy nie mają nauczanego w szkole przedmiotu jako głównego kierunku swego wykształcenia. Ci, którzy mają studia kierunkowe ale uzyskane jako podyplomowe, stracą pracę. I nie ma znaczenia, że dany nauczyciel dotąd uczył w szkole podstawowej czy przyszedł wraz z przyłączonym gimnazjum. Połączenie SP i PG to wojna o pracę w środowisku nauczycielskim. Część nauczycieli trafi na emeryturę, o ile się zgodzi, część będzie pracować jeszcze przy wygaszanym gimnazjum, a inna część przejdzie, także za swoją zgodą, na świadczenia kompensacyjne. Według obliczeń, zwolnionych w gminie w przypadku połączenia PG i SP, może być około 38 nauczycieli. Jednak część z nich znajdzie pracę w podstawówkach jako nauczyciele klas 7 i 8, choć nie tylko. Dyrektor SP1 już teraz mówi, że potrzebuje 8 nauczycieli, dyrektor w Nowym Świętowie - 2, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 jeszcze nie określiła dokładnie, ale to może być 4 nauczycieli, dyrektor w podstawówce w Bodzanowie - 2 nauczycieli. Może kilku nauczycieli przejmą szkoły stowarzyszeniowe w gminie, ale jak na razie nie słychać dobrych wieści od dyrektorów tamtych placówek. Mają obsadę wystarczającą do nauczania 8 klas.
Zresztą zwolnienia są nieuniknione - bo nawet gdyby zostałyby cztery podstawówki, to i tak będą redukcje. Tyle, że początkowo w małej skali. Ale cztery podstawówki to mętlik i bałagan - bo nie wiadomo, czy utrzymają się 4 szkoły. O wszystkim zadecyduje marketing, promocja i wyniki w nauce. Opinia o szkole będzie wykładnią tego, jak dużo będzie miała uczniów. A wszystko zweryfikują rodzice, którzy zostaną postawieni przed wyborem. Bo każda z czterech szkół będzie mocno się promować i zachęcać rodzica do siebie.
Brak uczniów lub ich mała liczba to małe finanse i powolne staczanie się szkoły a potem jej zamknięcie. Stworzenie czterech podstawówek nie uratuje wielu nauczycieli. Zamknięcie poprzez wygaszenie gimnazjum wydaje się być najrozsądniejszym rozwiązaniem, bo uruchomienie czterech szkół podstawowych, których ilość będzie niewspółmierna do liczby uczniów może nie uratować którejś z nich przed przyszłym zamknięciem, a pozwoli zachować pracę dla większej ilości nauczycieli. Demografia w gminie jest nieubłagana. A czekają nas "chude" lata pod względem roczników, które niebawem wejdą do szkół, co spowoduje, że cztery szkoły będą mocno walczyć o każde dziecko, bo będą wiedzieć, że brak uczniów oznacza zamknięcie szkoły i zwolnienia.
Pisaliśmy w listopadzie o twardym orzechu do zgryzienia dla władzy w gminie i o "burdelu", jaki nas czeka w szkolnictwie. To, nieco zbyt brutalne słowo pasuje jednak do tego, co nas, rodziców oraz, co więcej, nauczycieli, czeka w najbliższym czasie. PiS zafundował nam chaos, a my teraz musimy wziąć się do pracy i próbować ratować co można. Ale ratować tak, by krzywda wyrządzona przez Warszawę była jak najmniejsza. By tą krzywdą obdzielić sprawiedliwie, racjonalnie. I w tym ból głowy u władzy, na którą spadła ta przykra misja dzielenia, łączenia i obdzielania. Tu rodzi się myśl i pytanie, czy władza "zgryzie" rozsądnie ten wspomniany orzech, który przyszedł do każdej gminy w kraju z MEN, którego wymyślona, bez żadnych merytorycznych argumentów reforma edukacji nie przynosi niczego dobrego.
Musimy liczyć na porozumienie ponad podziałami, o rozsądek i pragmatyzm. Bo decyzje teraz podjęte zaprocentują w przyszłości. A wówczas nowe władze gminy powiedzą, że to nie ich decyzje i nie ich odpowiedzialność. To wina tamtych, którzy to wymyślili. I tu publicznie zostaną wymienione nazwiska niektórych obecnych radnych, burmistrza i jego urzędników. Czy o to chodzi niektórym radnym? By za kilka lat szargano publicznie ich nazwiska i dobre imię? Bo nie potrafili się zjednoczyć we wspólnym celu, by dzisiejszy problem ze szkolnictwem nie stał się kulą u nogi przyszłej władzy? Burmistrz wykona decyzję radnych. Ale to na ich barki spada odpowiedzialność za przyszłość głuchołaskiego ucznia, rodzica i nauczyciela.
Dobry artykuł!0
Nie lubię0